Zaczęło się już mocno ściemniać, gdy blondyn niespodziewanie
dotarł do zamkowych bram. Teraz nic się już nie liczyło. Jego jedyny cel to
znaleźć i wymierzyć sprawiedliwość. Życie za życie.
Ta wizja tak bardzo zamroczyła jego umysł, że nawet nie myślał nad tym co robił. Po prostu wszedł tam, idąc jak burza, a za broń posłużyło mu wszystko, co wpadło w ręce. Kolejni żołnierze królewscy nawet nie wiedzieli, co się dzieje, gdy John po kolei zwalał kolejnych z nóg, nie wahając się użyć siły, aby tylko dostać się do zamku. Od razu cały zamek stanął na nogi, słysząc o tym, co się dzieje, a kolejni żołnierze zerwali się z nóg by powstrzymać intruza. Jednak kolejne próby szły na marne. Blondyn był wściekły. Widać to było w jego oczach, a przez nadmiar złych emocji nie myślał trzeźwo. Szybko udało mu się przedrzeć do wnętrza budynku a potem w górę schodami, doskonale wiedząc, gdzie się kierować. Północna wieża. Tam też dostał się szybko, a gdy wszedł do środka, jego oczom ukazała się książęca sypialnia. Książę Jan widocznie spodziewał się wizyty, ponieważ stał w królewskiej szacie, nawet na chwilę nie przestając się uśmiechać, a osłaniali go kolejni uzbrojeni po zęby żołnierze.
Ta wizja tak bardzo zamroczyła jego umysł, że nawet nie myślał nad tym co robił. Po prostu wszedł tam, idąc jak burza, a za broń posłużyło mu wszystko, co wpadło w ręce. Kolejni żołnierze królewscy nawet nie wiedzieli, co się dzieje, gdy John po kolei zwalał kolejnych z nóg, nie wahając się użyć siły, aby tylko dostać się do zamku. Od razu cały zamek stanął na nogi, słysząc o tym, co się dzieje, a kolejni żołnierze zerwali się z nóg by powstrzymać intruza. Jednak kolejne próby szły na marne. Blondyn był wściekły. Widać to było w jego oczach, a przez nadmiar złych emocji nie myślał trzeźwo. Szybko udało mu się przedrzeć do wnętrza budynku a potem w górę schodami, doskonale wiedząc, gdzie się kierować. Północna wieża. Tam też dostał się szybko, a gdy wszedł do środka, jego oczom ukazała się książęca sypialnia. Książę Jan widocznie spodziewał się wizyty, ponieważ stał w królewskiej szacie, nawet na chwilę nie przestając się uśmiechać, a osłaniali go kolejni uzbrojeni po zęby żołnierze.
- Proszę, proszę…toż to Mały John!- zawołał mężczyzna
wesoło, a nim zdążył wykonać rozkaz, jego służba rzuciła się na chłopaka,
zwalając go z nóg. I mimo, iż radził sobie na początku, to szybko przybyło ich
wielu, przez co stracił przewagę, oberwał mocno w brzuch kilka razy i został
pojmany oraz powalony na kolana. Spojrzał nienawistnie na księcia, oddychając
nierówno, a władca podszedł bliżej, widocznie usatysfakcjonowany.
- Skoro się do mnie pofatygowałeś, to pewnie po to, by
obwieścić mi tą słodką nowinę, nie prawdaż? Czyżby Robin Hood wyzionął ducha?-
rzucił mężczyzna z okrutnym błyskiem w oczach, podchodząc bliżej.
- Ty gnido…-warknął blondyn groźnie.
- Oj, chyba się zapomniałeś, Mały John’ie.- rzucił książę, a
na jego znak jeden z poddanych uderzył blondyna metalową pochwą od miecza w tył
głowy dość mocno, przez to John skrzywił się nieco.- Ale wiesz, skoro tak
bardzo za nim tęsknisz, z chęcią wyświadczę Ci ta przysługę.- dodał po chwili
władca, wyciągając miecz. John nie miał szans nawet na próbę walki czy
ucieczki, bo wciąż był trzymany, a próby wyrwania się spełzły na niczym. Książę podszedł bliżej i wycelował
końcem pstrzą w szyję młodzieńca, przebijając lekko skórę, a z rany pociekła
krew.- A jutrzejszego ranka Twoja głowa zawiśnie sobie na palu w centrum
miasteczka, aby lud mógł sobie popatrzeć, jak kończą Ci, którzy zadarli ze
mną.- rzucił z triumfalnym uśmiechem Jan, po czym zamachnął się, a ostrze
przecięło powietrze ze świstem. Jednak nie trafiło w cel, bo John wyrwał się żołnierzom i zrobił zwinny
unik, by zaraz rzucić się na księcia, zwalając go z nóg i sprzedając porządny
cios z pięści w twarz. Jednak nie danemu było kontynuować, bo zaraz znów został
złapany i odciągnięty, a zaraz po tym uderzony głową o ścianę i skopany, a że
napastników było zbyt wielu, kompletnie nie miał jak się bronić. Książę
wściekły podniósł się z podłogi, ścierając dłonią krew z kącika ust, by zaraz
nakazać rycerzom gestem odsunięcie się. Sam zaś podszedł do leżącego chłopaka i
butem przywalił mu w twarz, tak, że blondyn jęknął cicho.
- Chciałem Ci iść na rękę.. ale skoro tak. Będziesz umierał
długo i w boleściach, Mały John’ie. Do Sali tortur z nim!- wrzasnął władca, a
służba od razu podniosła stawiającego wciąż opór blondyna i już mieli wyjść
zwierzy, gdy nagle wszyscy zamarli w miejscach, niemalże wstrzymując oddechy. Nagle
powietrze przeciął pewien dźwięk, który zaraz zaczął układać całą melodię, a ta
niosła się powietrzem, trafiając do uszu wszystkich w zamku i całkowicie
zaskakując oraz hipnotyzując. Była to jednak ze starych, acz pięknych ballad,
melodia, którą John znał na pamięć. Jednak z ulubionych melodii Robina. Na sam
jej dźwięk zarówno książę jak i blondyn otworzyli szerzej oczy, nie mogąc
uwierzyć. Co się działo? Co do diabła?! Książę nagle spojrzał w stronę okna, do
którego zaczął iść z lekka niepewnie, zaś pozostali w raz z John’em ruszyli
jego śladem, równie zaciekawieni i zafascynowani takim zjawiskiem. Gdy władca
podszedł do okna, nagle skamieniał i pobladł mocno, wytrzeszczając oczy w jednym kierunku. Dostrzegając ta zmianę na
twarzy księcia, John od razu wyjrzał za okno, a gdy jego spojrzenie padło w to
samo miejsce, na które patrzył władca i jemu również serce stanęło w gardle, a
oddech zamarł. Na dachu południowej wieży, którą z oka widać było jak na dłoni,
stała tajemnicza postać, owiana cieniem, przez który nie widać było twarzy.
Jedynie zarys. Przypominała zjawę z fletem poprzecznym w dłoniach, z którego
wydobywała się piękna, a w tej chwili
również upiorna muzyka. Włosy lekko falowały na wietrze, podobnie jak
porozwiązywane bandaże i ubranie, a w mroku można było dostrzec wyraźnie
jedynie lśniące, zielone oczy, jarzące się niczym dwie, magiczne lampki. Nagle
jednak postać przesnuł dym niewiadomego pochodzenia, muzyka ucichła, a w
kolejnej chwili zjawy już nie było. Książę Jan nagle począł się trząść i cofać
od okna, nie mogąc uwierzyć w to, co widział.
-Nie może być…nie może być!- krzyknął spanikowany. John jedynie stał jak wryty, samemu nie
wiedząc, co o tym myśleć. Jednak nagle niespodziewanie w oknie stanęła ta sama
postać z fletem w ręku, na którym jednak już nie grała, wciąż przesnuta
cieniem, a gdy zeszła z parapetu, stając lekko na podłodze, jakby nic nie
ważyła, przez co wszyscy, poza Janem i John’em z krzykiem uciekli z wierzy.
Książę jedynie z paniką wycofał się, potykając i przewracając, by zaraz zacząć
dalej odsuwać, patrząc na tajemniczą postać ze strachem.
- Kim…czym Ty jesteś?!- krzyknął z płytkim oddechem. Postać
jedynie utkwiła w nim jarzące spojrzenie, po czym zaczęła się niespiesznie
zbliżać.
- Twoim koszmarem.-szepnęła upiornie. Tyle wystarczyło by książę z przerażonym krzykiem zerwał się z
podłogi i wypadł z wieży, o mało nie zabijając się na schodach. A gdy w wieży
został już jedynie John, zjawa wyszła z cienia, ukazując się w świetle
księżyca, a na ten widok John jedynie pokręcił lekko głową, wciąż nie mogąc
uwierzyć.
- Niemożliwe…-szepnął, wpatrując się w tajemniczą osobę.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha, John.- rzekł Robin. Wyglądał
zupełnie inaczej, niż jeszcze kilka godzin temu. Na twarzy zagościły kolory,
wróciły mu siły, oczy mu błyszczały, a na twarzy gościł uśmiech. Bandaże
wiszące przy dłoniach zawinął wokół nadgarstków na powrót, a na głowę włożył
kapelusz. Blondyn przez chwilę jeszcze stał w miejscu, po czym podszedł do
przyjaciela i bezceremonialnie wziął go w
ramiona, tuląc do siebie mocno, na co rudowłosy uśmiechnął się jedynie,
odwzajemniając ów gest.
- Jesteś tu..-szepnął John, wdychając jego znajomy zapach.
- Tak…jestem.- odparł rudowłosy, jednak czując, jak
przyjaciel lekko drży, z lekkim niepokojem odsunął go nieco, aby spojrzeć na
jego twarz. Od razu dostrzegł przeszklone oczy, pełne tylu przeróżnych emocji,
trzęsące się dłonie i przestrach w całej jego postawie, przez co uśmiechnął się
ciepło, kładąc dłonie na jego policzkach i opierając się czołem o jego czoło.-
John…John, jestem tu. Wszystko będzie dobrze…jestem przy Tobie.- szepnął,
patrząc mu w oczy i gładząc lekko
policzki, starając się go nieco uspokoić, jednak blondyn zaraz na nowo
przytulił się do niego, a rudowłosy przygarnął go do siebie, gładząc po głowie.
- Myślałem…myślałem, że nie żyjesz….że już nigdy Cię nie
zobaczę…-szepnął, chowając twarz w zagłębieniu szyi przyjaciela.
-Ciii…wiem…ale żyję i jestem tu…i nigdy Cię nie zostawię…-
odszepnął rudowłosy, po czym na nowo odsunął nieco towarzysza, aby spojrzeć mu
w oczy, gładząc po policzkach, a następnie ucałować go w czoło z czułością.-
Przecież przysięgaliśmy, że umrzemy razem, czyż nie? I tak będzie. Ale jeszcze
nie teraz, nie dziś, nie tutaj.- rzekł, spoglądając na nowo w te znajome,
niebieskie tęczówki, które, jak mu się zdawało, chyba z lekka się przeszkliły.
A jego uśmiech i fakt, że był pewny tego, co mówił, sprawiły, że po krótkiej
chwili na twarzy John’a pojawił się piękny uśmiech, a oczy zalśniły, jakby w
jednej chwili wstąpiło w niego całkiem nowe życie. Odsunął się nieznacznie od
rudowłosego, patrząc mu cały czas w oczy, po czym wyciągnął do niego prawą
rękę, a Robin bez wahania ujął ją w uścisku takim, jak sprzed tych paru lat. Tyle
w zupełności wystarczyło. Ten jeden gest zastąpił tysiąc słów, jakie mogliby ze
sobą wymienić w tej jednej chwili. I nagle świat znów należał do nich.
- Wynośmy się stąd.- odezwał się John po dłuższej chwili,
zaś rudowłosy przytaknął mu krótko, po czym obaj szybkim tempem ruszyli do
drzwi, a potem korytarzami do wyjścia. Póki byli na terenie księcia Jana, nie
mogli jeszcze spokojnie odetchnąć. Nie, jeszcze nie teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz