Uwaga!
Blog o tematyce YAOI, może zawierać treści przeznaczone dla osób dorosłych. Jeżeli tematyka w jakikolwiek sposób Ci nie odpowiada, prosimy o opuszczenie bloga. Pozostałym zaś życzymy miłej lektury :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 17

Piątek, godzina 9:40

Już od wczesnego ranka dzień zapowiadał się niezbyt kolorowo. Z nieba od szóstej rano wciąż padał deszcz, obmywając ulice francuskiego miasteczka. Ludzie chodzili z kolorowymi parasolami, płaszczami i kapturami na głowach, chcąc jakoś chronić się przed ulewą. Nic nadzwyczajnego, w końcu był listopad. Na dodatek od rana wszyscy gdzieś się spieszyli. Do pracy, szkoły, na spotkania, wszędzie.
W jednej z paryskich kamieniczek na obrzeżach spały sobie smacznie jeszcze trzy osóbki, w ogóle nie czując presji dnia, która towarzyszyła wszystkim mieszkańcom. Jako pierwszy obudził się białowłosy. Nie do końca pamiętał co się działo wczorajszego dnia, jednak kiedy zerknął z lekka zaspanymi oczami w bok, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Do jego boku przytulał się Jack, zwinięty nieco w kłębek, a do nóg Jack’a tulił się Noah. I obaj spali. Ooo, jak słodko. Wyciągnął rękę i ostrożnie odgarnął jeden z niesfornych, zielonych kosmyków, które przesłoniły twarzyczkę tego pierwszego. Następnie delikatnie pogładził rude kudełki malucha, po czym bardzo ostrożnie wstał, opierając delikatnie Jack’a o kanapę. Cofnął się o krok i znów spojrzał na nich, uśmiechając się do siebie. I kto by pomyślał, że zaledwie w kilka dni jego mieszkanie przestanie być takie puste.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Białowłosy wywrócił oczami, po czym udał się do przedpokoju. Jeśli to znowu Roxy, to chyba ją trzepnie. Jednak kiedy otworzył drzwi, nie zastał tam rudowłosej dziewczyny. Tylko mężczyznę w policyjnym mundurze. Przybysz przedstawił się grzecznie, po czym poprosił Zack’a na słówko, dlatego też czerwonooki wyszedł przed drzwi, zamykając je za sobą. Nie było go przez około piętnaście minut. A gdy wrócił po rozmowie, na jego twarzy widniał lekki szok i zamyślenie.
- Kto to był?- rozległ się nagle cichy, zaspany głos. Jack wyszedł z salonu, przymykając nieco drzwi, by nie obudzić nadal śpiącego Noah. Chłopak przecierał zaspane oczy dłonią, zerkając z lekkim zaciekawieniem na Zack’a. Ten natomiast bez słowa udał się do kuchni. To natomiast zdziwiło żółtookiego, który zaraz udał się za nim. Oparł się bokiem o framugę i obserwował, jak to białowłosy robi kawę.
- Zack, powiesz coś wreszcie?- spytał, marząc lekko brwi.
- To był policjant.- rzekł w końcu czerwonooki, opierając się tyłem o blat i krzyżując ręce na piersi. Po tych słowach żółte oczy rozszerzyły się nieco w niemym wyrazie zaskoczenia.
- Coś się stało?- spytał znów, przechylając lekko głowę w bok i mierząc towarzysza uważnym spojrzeniem. Po jego twarzy łatwo mógł stwierdzić, że coś go gryzie. Białowłosy zerknął gdzieś w bok.
- Znaleźli rodziców Noah..-zaczął. Jack zmarszczył lekko brwi.
- To chyba do..
- Nie żyją.- dokończył białowłosy, przerywając błędną wypowiedź chłopaka. Na twarzy Jack znów pojawiło się zaskoczenie, jednak szybko spochmurniał. No i wszystko jasne. Przez dłuższą chwile stali w milczeniu, a każdy z nich patrzył w zupełnie inną stronę. W końcu jednak cisze przerwał huk pięści uderzającej w blat, przez co zielonowłosy od razu podniósł spojrzenie.
- Obiecałem mu, że ich znajdę..- odezwał się czerwonooki nieco zachrypniętym głosem. Głowę miał pochyloną do przodu, przez co białe kosmyki przesłaniały mu twarzy.- Obiecałem mu to..-powtórzył, a w jego głosie dało się słyszeć nutę rozpaczy i złość, spowodowaną bezsilnością.
- Zack..-odezwał się spokojnie zielonowłosy.- To nie Twoja wina.
- Nie zrobiłem wszystkiego, co mogłem..- ciągnął dalej białowłosy.
- Zrobiłeś. Nie miałeś na to wpływu. W takich sytuacjach wszystko może się zdarzyć.- kontynuował Jack, przybierając nieco bardziej stanowczy ton.
- Ah tak? Powiedz to Noah!- odparł Zack, podnosząc głowę i posyłając towarzyszowi niezbyt miłe spojrzenie.
- O nie. Ty wziąłeś na siebie odpowiedzialność. Ty musisz mu powiedzieć.- rzekł zielonowłosy, krzyżując ręce na piersi i marszcząc lekko brwi. Zack odepchnął się od blatu i podszedł nieco bliżej chłopaka.
- I co mam mu niby powiedzieć? „Wybacz, synku, ale Twoi rodzice zginęli, nie mogłem nic zrobić”?- rzekł, nieco podnosząc ton głosu. Przez dłuższą chwilę po jego słowach mierzyli się niespokojnym wzrokiem, gdy nagle do ich uszu dobiegło cichutkie chlipnięcie. Obaj zerknęli w stronę drzwi. Przy framudze stał mały rudowłosy chłopiec. Rączki miał zaciśnięte w piąstki, drżał lekko. Jego wielkie, przeszklone i przestraszone oczy patrzyły to na jednego, to na drugiego. Po policzkach wolno spływały pierwsze łzy. Widząc swego małego podopiecznego, na twarzy Zack’a pojawiło się zaskoczenie i coś, na kształt strachu. Ile z tego wszystkiego słyszał? Wygląda na to, że stanowczo zbyt wiele.
- Noah..-odezwał się białowłosy, już o wiele spokojniej niż przed chwilą. Złote tęczówki zwróciły się znów na niego. Widział w nich tak wiele emocji, których nie powinno tam być. Strach, ból, żal… Chciał coś powiedzieć, jednak maluch zerwał się z  miejsca i biegiem zniknął gdzieś w korytarzu.
- Noah, czekaj!- rzucił, ruszając biegiem za nim. Wypadł na korytarz i usłyszał trzaśniecie drzwi od pokoju. Momentalnie udał się w tamtą stronę. Pomimo młodego wieku, rudzielec potrafił posługiwać się zamkiem, więc Zack nie mógł wejść. Zapukał parę razy w drzwi, starając się dosłyszeć, co dzieje się po drugiej stronie.
- Noah, proszę Cię, otwórz drzwi. Pogadajmy. Wszystko będzie do..
- Nie.- przerwał mu inny głos. Białowłosy przeniósł swe spojrzenie na zielonowłosego, który stał w korytarzu i patrzył na niego. Po jego twarzy raz po raz przemykały przeróżne emocje, jednak jednym ze stałych elementów było cierpienie i smutek, malujący się w jego oczach.
- Jack..-zaczął czerwonooki, jednak nie dane mu było skończyć.            
- Nigdy nie mów, że będzie dobrze.-rzekł Jack, starając się, aby ton jego głosu nie zdradził żadnych emocji.- To najgorsze kłamstwo, jakie ludzie powtarzają sobie od wieków.- rzekł, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie, by na koniec wyjść z mieszkania, trzaskając drzwiami. Zack jeszcze przez dłuższą chwilę patrzył za towarzyszem, zastanawiając się, co mu się stało. W końcu westchnął ze zrezygnowaniem i osunął się po ścianie, by usiąść na podłodze. Nie ma co, dzień zapowiada się wspaniale. Przez kolejną chwilę, która wydawała się trwać w nieskończoność, rozmyślał o tym, co powinien zrobić w takiej sytuacji. I nadal nie miał o tym zielonego pojęcia.
- Noah..ja..-zaczął, dość cicho, ale tak, by chłopiec po drugiej stronie drzwi mógł go usłyszeć.-..przepraszam Cię. Obiecałem, że pomogę Ci ich znaleźć… robiłem co mogłem..nie dało rady..- kontynuował, spuszczając wzrok gdzieś na podłogę.- Nie chciałem, żeby tak wyszło..wybacz mi.- dodał jeszcze. Chciał mówić dalej, ale w sumie nie miał już co. Zerknął jeszcze na drzwi po czym westchnął cicho i już miał się podnieść, gdy usłyszał ciche szczęknięcie zamka, a w progu pojawiła się ta drobna sylwetka zapłakanego chłopca. Patrzył na niego przeszklonymi oczkami, a po policzkach nadal płynęły łzy. Zack’a aż serce zabolało, widząc, jaka to dla niego męka. W pewnym momencie chłopiec rzucił mu się na szyję, tuląc najmocniej, jak potrafił. Białowłosy bez zwlekania objął go i przytulił równie mocno do siebie, wtulając policzek w te rude włoski.
- Nie zostawiaj mnie samego…- szepnął cichutko maluch.-..dobrze?
- Nie zostawię.- rzekł Zack, po czym ucałował go delikatnie w czubek głowy. Czuł, jak materiał jego koszuli w jednym miejscu zaczyna być nieco mokry od łez. Gładził powoli główkę chłopca, nie wypuszczając go z objęć. Skoro nie udało mu się dotrzymać obietnicy, musiał zrobić coś, by jakoś to rudowłosemu wynagrodzić. I tym razem, na pewno go nie zawiedzie.

2 komentarze:

  1. Wiesz, co?
    Mam listę blogów, które obserwuję. I tak patrzę, nic nowego (oprócz tego, co czytałam). To przeglądam jakieś inne, nowe blogi. I gdzieś tam trafiam na taki o takiej samej nazwie jak Twój. (To takie, co się z boku ustawia, o się czyta xD) I tam jest napisane: 23 godziny temu, Rozdział 17. I ta nazwa tak mnie zaintrygowała, bo taka sama jak Twoja, to weszłam. I co się wyświetla? TWÓJ BLOG!
    Jak zobaczyłam 17 rozdział, to łza mi się w oku zakręciła. Ze wzruszenia, bo naprawdę... Już nie mogłam się doczekać, co będzie dalej.
    Cudowny rozdział! Opisy z początku są przepiękne. Uwielbiam teksty w takim stylu. Tak mi przykro z powodu rodziców Noah :c Biedaczek. Noo... ale... No! Albo dawaj zaraz następny rozdział, albo pisz dłuższe, błagam! Bo ja po prostu nie mogę tak długo czekać. To mnie rozsadza od środka!
    Kocham ♥

    (i luknęłam jeszcze do tej listy swoich blogów, które obserwuję. Wiesz, czemu się nie wyświetliło? To cholerstwo mi nie zapisało Twojego bloga! :OO Ale teraz wszystko przypilnowałam i już jest :d)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, bardzo mnie cieszy, że komuś naprawdę podoba się to, co piszę :) No bo jednak to takie budujące dla autora, prawda? Pewnie sama dobrze o tym wiesz. Nie martw się, za niedługo pojawi się nowy rozdział :3 Rozumiem, rozumiem xD

      Usuń