Piątek, godzina 9:40
Już od wczesnego ranka dzień zapowiadał się niezbyt
kolorowo. Z nieba od szóstej rano wciąż padał deszcz, obmywając ulice
francuskiego miasteczka. Ludzie chodzili z kolorowymi parasolami, płaszczami i
kapturami na głowach, chcąc jakoś chronić się przed ulewą. Nic nadzwyczajnego,
w końcu był listopad. Na dodatek od rana wszyscy gdzieś się spieszyli. Do
pracy, szkoły, na spotkania, wszędzie.
W jednej z paryskich kamieniczek na obrzeżach spały sobie
smacznie jeszcze trzy osóbki, w ogóle nie czując presji dnia, która
towarzyszyła wszystkim mieszkańcom. Jako pierwszy obudził się białowłosy. Nie
do końca pamiętał co się działo wczorajszego dnia, jednak kiedy zerknął z lekka
zaspanymi oczami w bok, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Do jego boku
przytulał się Jack, zwinięty nieco w kłębek, a do nóg Jack’a tulił się Noah. I
obaj spali. Ooo, jak słodko. Wyciągnął rękę i ostrożnie odgarnął jeden z
niesfornych, zielonych kosmyków, które przesłoniły twarzyczkę tego pierwszego.
Następnie delikatnie pogładził rude kudełki malucha, po czym bardzo ostrożnie
wstał, opierając delikatnie Jack’a o kanapę. Cofnął się o krok i znów spojrzał
na nich, uśmiechając się do siebie. I kto by pomyślał, że zaledwie w kilka dni
jego mieszkanie przestanie być takie puste.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Białowłosy wywrócił
oczami, po czym udał się do przedpokoju. Jeśli to znowu Roxy, to chyba ją
trzepnie. Jednak kiedy otworzył drzwi, nie zastał tam rudowłosej dziewczyny.
Tylko mężczyznę w policyjnym mundurze. Przybysz przedstawił się grzecznie, po
czym poprosił Zack’a na słówko, dlatego też czerwonooki wyszedł przed drzwi,
zamykając je za sobą. Nie było go przez około piętnaście minut. A gdy wrócił po
rozmowie, na jego twarzy widniał lekki szok i zamyślenie.
- Kto to był?- rozległ się nagle cichy, zaspany głos. Jack
wyszedł z salonu, przymykając nieco drzwi, by nie obudzić nadal śpiącego Noah.
Chłopak przecierał zaspane oczy dłonią, zerkając z lekkim zaciekawieniem na Zack’a.
Ten natomiast bez słowa udał się do kuchni. To natomiast zdziwiło żółtookiego,
który zaraz udał się za nim. Oparł się bokiem o framugę i obserwował, jak to
białowłosy robi kawę.
- Zack, powiesz coś wreszcie?- spytał, marząc lekko brwi.
- To był policjant.- rzekł w końcu czerwonooki, opierając
się tyłem o blat i krzyżując ręce na piersi. Po tych słowach żółte oczy
rozszerzyły się nieco w niemym wyrazie zaskoczenia.
- Coś się stało?- spytał znów, przechylając lekko głowę w
bok i mierząc towarzysza uważnym spojrzeniem. Po jego twarzy łatwo mógł
stwierdzić, że coś go gryzie. Białowłosy zerknął gdzieś w bok.
- Znaleźli rodziców Noah..-zaczął. Jack zmarszczył lekko
brwi.
- To chyba do..
- Nie żyją.- dokończył białowłosy, przerywając błędną
wypowiedź chłopaka. Na twarzy Jack znów pojawiło się zaskoczenie, jednak szybko
spochmurniał. No i wszystko jasne. Przez dłuższą chwile stali w milczeniu, a
każdy z nich patrzył w zupełnie inną stronę. W końcu jednak cisze przerwał huk
pięści uderzającej w blat, przez co zielonowłosy od razu podniósł spojrzenie.
- Obiecałem mu, że ich znajdę..- odezwał się czerwonooki
nieco zachrypniętym głosem. Głowę miał pochyloną do przodu, przez co białe
kosmyki przesłaniały mu twarzy.- Obiecałem mu to..-powtórzył, a w jego głosie
dało się słyszeć nutę rozpaczy i złość, spowodowaną bezsilnością.
- Zack..-odezwał się spokojnie zielonowłosy.- To nie Twoja
wina.
- Nie zrobiłem wszystkiego, co mogłem..- ciągnął dalej
białowłosy.
- Zrobiłeś. Nie miałeś na to wpływu. W takich sytuacjach
wszystko może się zdarzyć.- kontynuował Jack, przybierając nieco bardziej
stanowczy ton.
- Ah tak? Powiedz to Noah!- odparł Zack, podnosząc głowę i
posyłając towarzyszowi niezbyt miłe spojrzenie.
- O nie. Ty wziąłeś na siebie odpowiedzialność. Ty musisz mu
powiedzieć.- rzekł zielonowłosy, krzyżując ręce na piersi i marszcząc lekko
brwi. Zack odepchnął się od blatu i podszedł nieco bliżej chłopaka.
- I co mam mu niby powiedzieć? „Wybacz, synku, ale Twoi
rodzice zginęli, nie mogłem nic zrobić”?- rzekł, nieco podnosząc ton głosu.
Przez dłuższą chwilę po jego słowach mierzyli się niespokojnym wzrokiem, gdy
nagle do ich uszu dobiegło cichutkie chlipnięcie. Obaj zerknęli w stronę drzwi.
Przy framudze stał mały rudowłosy chłopiec. Rączki miał zaciśnięte w piąstki,
drżał lekko. Jego wielkie, przeszklone i przestraszone oczy patrzyły to na
jednego, to na drugiego. Po policzkach wolno spływały pierwsze łzy. Widząc
swego małego podopiecznego, na twarzy Zack’a pojawiło się zaskoczenie i coś, na
kształt strachu. Ile z tego wszystkiego słyszał? Wygląda na to, że stanowczo
zbyt wiele.
- Noah..-odezwał się białowłosy, już o wiele spokojniej niż
przed chwilą. Złote tęczówki zwróciły się znów na niego. Widział w nich tak
wiele emocji, których nie powinno tam być. Strach, ból, żal… Chciał coś
powiedzieć, jednak maluch zerwał się z
miejsca i biegiem zniknął gdzieś w korytarzu.
- Noah, czekaj!- rzucił, ruszając biegiem za nim. Wypadł na
korytarz i usłyszał trzaśniecie drzwi od pokoju. Momentalnie udał się w tamtą
stronę. Pomimo młodego wieku, rudzielec potrafił posługiwać się zamkiem, więc
Zack nie mógł wejść. Zapukał parę razy w drzwi, starając się dosłyszeć, co
dzieje się po drugiej stronie.
- Noah, proszę Cię, otwórz drzwi. Pogadajmy. Wszystko będzie
do..
- Nie.- przerwał mu inny głos. Białowłosy przeniósł swe
spojrzenie na zielonowłosego, który stał w korytarzu i patrzył na niego. Po
jego twarzy raz po raz przemykały przeróżne emocje, jednak jednym ze stałych
elementów było cierpienie i smutek, malujący się w jego oczach.
- Jack..-zaczął czerwonooki,
jednak nie dane mu było skończyć.
- Nigdy nie mów, że będzie dobrze.-rzekł Jack, starając się,
aby ton jego głosu nie zdradził żadnych emocji.- To najgorsze kłamstwo, jakie
ludzie powtarzają sobie od wieków.- rzekł, po czym odwrócił się i ruszył przed
siebie, by na koniec wyjść z mieszkania, trzaskając drzwiami. Zack jeszcze
przez dłuższą chwilę patrzył za towarzyszem, zastanawiając się, co mu się
stało. W końcu westchnął ze zrezygnowaniem i osunął się po ścianie, by usiąść
na podłodze. Nie ma co, dzień zapowiada się wspaniale. Przez kolejną chwilę,
która wydawała się trwać w nieskończoność, rozmyślał o tym, co powinien zrobić
w takiej sytuacji. I nadal nie miał o tym zielonego pojęcia.
- Noah..ja..-zaczął, dość cicho, ale tak, by chłopiec po
drugiej stronie drzwi mógł go usłyszeć.-..przepraszam Cię. Obiecałem, że pomogę
Ci ich znaleźć… robiłem co mogłem..nie dało rady..- kontynuował, spuszczając
wzrok gdzieś na podłogę.- Nie chciałem, żeby tak wyszło..wybacz mi.- dodał
jeszcze. Chciał mówić dalej, ale w sumie nie miał już co. Zerknął jeszcze na
drzwi po czym westchnął cicho i już miał się podnieść, gdy usłyszał ciche
szczęknięcie zamka, a w progu pojawiła się ta drobna sylwetka zapłakanego
chłopca. Patrzył na niego przeszklonymi oczkami, a po policzkach nadal płynęły
łzy. Zack’a aż serce zabolało, widząc, jaka to dla niego męka. W pewnym
momencie chłopiec rzucił mu się na szyję, tuląc najmocniej, jak potrafił.
Białowłosy bez zwlekania objął go i przytulił równie mocno do siebie, wtulając
policzek w te rude włoski.
- Nie zostawiaj mnie samego…- szepnął cichutko
maluch.-..dobrze?
- Nie zostawię.- rzekł Zack, po czym ucałował go delikatnie
w czubek głowy. Czuł, jak materiał jego koszuli w jednym miejscu zaczyna być
nieco mokry od łez. Gładził powoli główkę chłopca, nie wypuszczając go z objęć.
Skoro nie udało mu się dotrzymać obietnicy, musiał zrobić coś, by jakoś to
rudowłosemu wynagrodzić. I tym razem, na pewno go nie zawiedzie.
Wiesz, co?
OdpowiedzUsuńMam listę blogów, które obserwuję. I tak patrzę, nic nowego (oprócz tego, co czytałam). To przeglądam jakieś inne, nowe blogi. I gdzieś tam trafiam na taki o takiej samej nazwie jak Twój. (To takie, co się z boku ustawia, o się czyta xD) I tam jest napisane: 23 godziny temu, Rozdział 17. I ta nazwa tak mnie zaintrygowała, bo taka sama jak Twoja, to weszłam. I co się wyświetla? TWÓJ BLOG!
Jak zobaczyłam 17 rozdział, to łza mi się w oku zakręciła. Ze wzruszenia, bo naprawdę... Już nie mogłam się doczekać, co będzie dalej.
Cudowny rozdział! Opisy z początku są przepiękne. Uwielbiam teksty w takim stylu. Tak mi przykro z powodu rodziców Noah :c Biedaczek. Noo... ale... No! Albo dawaj zaraz następny rozdział, albo pisz dłuższe, błagam! Bo ja po prostu nie mogę tak długo czekać. To mnie rozsadza od środka!
Kocham ♥
(i luknęłam jeszcze do tej listy swoich blogów, które obserwuję. Wiesz, czemu się nie wyświetliło? To cholerstwo mi nie zapisało Twojego bloga! :OO Ale teraz wszystko przypilnowałam i już jest :d)
Wiesz, bardzo mnie cieszy, że komuś naprawdę podoba się to, co piszę :) No bo jednak to takie budujące dla autora, prawda? Pewnie sama dobrze o tym wiesz. Nie martw się, za niedługo pojawi się nowy rozdział :3 Rozumiem, rozumiem xD
Usuń