Uwaga!
Blog o tematyce YAOI, może zawierać treści przeznaczone dla osób dorosłych. Jeżeli tematyka w jakikolwiek sposób Ci nie odpowiada, prosimy o opuszczenie bloga. Pozostałym zaś życzymy miłej lektury :)

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 15

Noah siedział sobie grzecznie, chowając się pod schodkami i nasłuchując jakichś wrogich odgłosów. Od momentu, gdy jego nowi wujkowie zniknęli mu z oczu, minęło zaledwie dziesięć, może piętnaście minut, a on już zaczął się martwić. A co, jeśli coś im się stało? Co, jeśli zostali ranni? Co, jeśli Ci źli w maskach ich złapali?
Wszystkie te pytania oraz brak odpowiedzi na którekolwiek sprawiły, że nie wytrzymał dłużej w miejscu. Wychylił główkę z kryjówki i rozejrzał się uważnie, szukając domyślnego zagrożenia. Kiedy tak owego nie znalazł, wyczłapał się ze schowka, a gdy już stał na nogach, przeciągnął się lekko i ruszył w stronę, w którą podążyli jego opiekunowie. Szedł niezbyt szybko, patrząc uważnie na wszystko, co go otaczało. Musiał mieć się na baczności, choć nie do końca wiedział, jakich niebezpieczeństw mógł się spodziewać.
W pewnym momencie do jego uszu dobiegły dźwięki strzelaniny. Od razu skierował swój wzrok w stronę, z której dochodziły, jednak nie zauważył zbyt wiele, gdyż ostałe budynki ograniczały mu widoczność. Podszedł do jednego z nich, chowając się za nim w razie czego i ostrożnie wyjrzał zza niego. Jego dziecinnym oczkom ukazało się pole bitwy, leżący ludzie, którym inni pomagali wstawać, i mnóstwo złych gości, którzy walczyli z zielono i białowłosym. Na początku poczuł ukłucie strachu. Przeciwników było więcej, więc jego nowi towarzysze byli zagrożeni. Jednak z czasem gdy patrzył na ich ruchy i na to, jak powalali kolejnych zbirów, strach całkiem się ulotnił. Teraz na jego miejscu pojawił się podziw i zachwyt. Niesamowite było to, jak Ci dwaj radzili sobie z uzbrojonymi terrorystami. Byli jak prawdziwi bohaterowie z bajek, które tak często oglądał. Mógłby patrzeć tak na nich, i patrzeć, nie odstraszał go widok ran, krwi lub inne tego typu rzeczy. To wszystko było dla niego naprawdę niezwykłe. Lecz w pewnym momencie musiał oderwać od tego swój wzrok, ponieważ usłyszał jakieś odgłosy, dochodzące z niedaleka. Powoli odwrócił się i rozejrzał, a potem ostrożnie przemierzył kilka kroków. Dźwięki stawały się coraz to bliższe, brzmiały trochę jak szuranie, trochę jak...czyjeś kroki. Nagle na ziemi pojawił się cień jakiejś osoby. Widząc to, malec od razu wskoczył pomiędzy dwa budynki po czym przycisnął plecy do ściany, nasłuchując uważnie. Po tym, co udało mu się wychwycić stwierdził, że owa osoba przystanęła bardzo blisko zaułka, postała tam chwile, aż w końcu kroki zaczęły się oddalać, by na koniec całkiem ucichnąć. A gdy tak się stało, rudowłosy odetchnął z ulgą i powoli wyszedł z zaułka, rozglądając się po okolicy.
- Mało brakowało..-rzekł cicho sam do siebie.
- Mam Cię, bachorze!- usłyszał nagle czyjś bardzo nieprzyjemny głos. Odwrócił główkę, a jego oczom ukazał się jeden z zamaskowanych zbirów. Stał lekko przygarbiony, jedno jego ramię krwawiło, a w drugiej ręce trzymał pistolet, którym celował centralnie w malucha.- Już po Tobie!- dodał napastnik i nacisnął na spust. Rozległ się charakterystyczny huk i pocisk wystrzelił, lecąc prosto w pięciolatka. Dla niego natomiast czas jakby nagle zwolnił. Widział lecąca w jego stronę łuskę, która była coraz bliżej. Chciał uciekać, jednak strach całkowicie go sparaliżował, przez co nie mógł się ruszyć. Patrzył tylko wielkimi oczami, które zdążyły się lekko zaszklić. A gdy już wiedział, że koniec jest nieunikniony, ponieważ pocisk miał do pokonania jeszcze zaledwie pół metra, poczuł, jak ktoś chwyta go od tyłu za ramiona i odciąga na bok. W jednej chwili czas znów przyśpieszył, a malec wylądowałby na ziemi, gdyby nie to, że ów ktoś trzymał go mocno i nie pozwolił, by stracił równowagę. Minęła następna sekunda, nim Noah oprzytomniał i spojrzał za siebie na swojego wybawcę.
- Wujku Jack!- zawołał. Widząc to przyjazne spojrzenie żółtych tęczówek, uśmiechnął się wesoło. Jednak jego radość nie trwała długo.
- Niech Cię szlag!- warknął napastnik, strzelając po raz kolejny, i znów, i znów. Zielonowłosy tak samo, jak poprzednio, chwycił mocno podopiecznego i zrobił kolejny unik w bok, razem z nim. Lecz przez to, że był obciążony dodatkową osobą, jak i również przez sam fakt, iż zmęczyła go walka z pozostałą bandą, jego ruchy nie były tak szybkie, jak zawsze. Skutkiem tego było to, iż jeden z pocisków musnął jego policzek, zostawiając tam długie, płytkie rozcięcie, które zaraz zaczęło krwawić. Tak samo oberwał również w ramię, gdzie także pojawiło się podobne draśniecie. W końcu zatrzymał się na chwilę w momencie, gdy przeciwnikowi zabrakło pocisków, i wyciągnął zza paska swój pistolet, by po chwili pozbyć się czarnego, który padł trupem na ziemię. Następnie odetchnął cicho, schował swoją zabaweczkę, przykucnął i spojrzał na malca.
- W porządku?- spytał, lustrując go wzrokiem, by się upewnić, że nic mu nie jest.
- Tak, ale Ty jesteś ranny..-odparł maluch, patrząc z przejęciem to na draśniecie na twarzy, to na ramieniu. Widząc to, Jack posłał mu lekki uśmiech.
- Nic mi nie będzie, ledwo mnie dotknęło. Ważne, że Ty jesteś cały.- odparł żółtooki, po czym pogładził chłopaczka po głowie, przez co i on uśmiechnął się wesoło.
- Dziękuję, wujku Jack.- rzekł Noah, po czym przytulił się do zielonowłosego, obejmując go tak, jak mógł swoimi krótkimi rączkami. To posuniecie wywołało nie małe zaskoczenie na twarzy chłopaka, jednak po chwili znów się uśmiechnął i odwzajemnił ów gest.
- Nie ma za co.- odparł, a gdy chłopiec się odsunął, znów spojrzał na jego rozpromienioną twarzyczkę. Aż ciężko było się powstrzymać od uśmiechu, gdy widziało się tego małego z malującą się radością na twarzy.
- Wiesz co, Roxy? Doszedłem do pewnego bardzo ciekawego wniosku.- rozległ się nagle znajomy głos, a jego właściciel od razu skierował na siebie spojrzenia Jack’a oraz rudowłosego. Zack stał sobie z rękami w kieszeniach i uśmiechem na twarzy jakieś cztery metry od nich. Obok niego stała Roxanne, a obok niej Matt.
- Do jakiego?- spytała zaciekawiona dziewczyna.
- Skoro ja jestem dobry do roli ojca, to Jack świetnie nadaje się do roli mamusi. -odparł, posyłając zaskoczonemu Jack’owi perfidny uśmieszek.
- Mamusia Jack!- zawołała wesoło Roxy, po czym zbliżyła się do zielonowłosego i przyczepiła mu się do lewego ramienia, przybierając minę małej dziewczynki.
- Że coo?!- rzucił zielonowłosy, a z jego twarzy nie znikało zdziwienie. Chwila moment..on miał tu robić za mamusię?! Że jak?!
- Ej! Znowu chcesz go zagarnąć tylko dla siebie!- oburzył się ciemnowłosy, zerkając spode łba na białowłosego.
- Jaa? Ależ skąd, o co Ty mnie osądzasz!- odparł czerwonooki, unosząc obie ręce w geście, mówiącym „jestem niewinny”.
- No jasne! Znam te Twoje sztuczki! Jeśli Jack ma być mamusią, to ja się lepiej sprawdzę w roli tatusia, ot co!- rzekł Matt, wytykając język pod adresem Zack’a.
- Chyba śnisz! Ty masz rolę wujka, i koniec dyskusji!- kontynuował tamten.
- Nie ma mowy!- wykłócał się zielonooki, i tak znów zaczęli się obaj sprzeczać o to, który to ma być tatusiem w tej rodzinie. Noah, widząc to wszystko zaczął się śmiać, a potem przytulił się do nogi Jack’a i zerknął na niego, szczerząc ząbki.
- Mamusia Jack!- zawołał wesoło, tak, jak wcześniej Roxy, która nadal nie odklejała się od ramienia chłopaka. Natomiast zielonowłosy patrzył na wszystkich po kolei z niemałym znakiem zapytania na twarzy. Maatko..nigdy by nie pomyślał, ze zostanie mamusią i na dodatek dwóch panów będzie chciało grać rolę tatusia. W sumie, to dopiero teraz wyobraził sobie te role „mamusia i tatuś”, a na jego twarzy mimowolnie pojawiły się rumieńce. No to ładnie…westchnął cicho, by na koniec lekko się uśmiechnąć. Mimo, iż cała ta sytuacja była mocno porąbana, już przestało mu to przeszkadzać. W sumie, chyba nigdy mu nie przeszkadzało. W tym powalonym towarzystwie czuł się najlepiej. Tak, jakby ta wielka pusta w jego sercu, jaka mu pozostała po wydarzeniach z przeszłości, prawie całkiem znikała. Nie zamieniłby tych ludzi na nikogo innego. W końcu cała piątka zaczęła się wesoło śmiać, tym samym malując ten wieczór w kolorowych barwach. W końcu, razem zawsze raźniej. Przez tak dobry humor, nawet nie zauważyli, kiedy zaczęło się ściemniać…

2 komentarze:

  1. Jeeej, kolejna część *____*
    Ale się cieszyłam, jak to zobaczyłam :DD Ejj no, weź mi powiedz, kiedy kolejny parcik? xd Bo ja normalnie nie wytrzymam!
    I love Your story ♥

    zapraszam też do siebie ;) http://morestories-wiecejhistorii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dodawać nowe części mniej więcej co dwa dni, choć nie zawsze mi się to udaje, bo czasem nie mam akurat dostępu do internetu,albo coś XD Ale bardzo się cieszę, że się podoba :3

      Usuń