Ustalili jeszcze parę dość istotnych szczegółów, aż w końcu
rudowłosa wzięła Matt’a pod rękę i oboje ruszyli tam, skąd wcześniej przyszła z
Jack’iem. Zgodnie z planem mieli czekać w ukryciu, a gdy pozostali dwaj zaczną
zwracać na siebie uwagę, wezmą się za swoją część roboty.
Białowłosy
odprowadził wzrokiem tamtą dwójkę, po czym skinął na zielonowłosego i obaj
ruszyli w stronę całego tego zamieszania. Rzecz jasna, maluch nadal smacznie
spał, wtulony w plecy swego opiekuna.
- Co zamierzasz z nim zrobić?- spytał Jack, zerkając na
rudowłosego chłopca. Czerwonooki zerknął na niego, a potem jego spojrzenie
pognało gdzieś w przestrzeń.
- Nie wiem. Najlepiej by było gdzieś go tu ukryć, ale mimo
to nadal nie będzie bezpieczny.- odparł, zamyślając się na chwilę. Nie mieli na
tyle czasu, by móc go odstawić gdzieś z dala od tego bagna. Na dodatek, nie
było nikogo, kto mógłby się nim w tym czasie zająć. Jedynym wyjściem było ukryć
go gdzieś, gdzie, miejmy nadzieje, będzie w miarę bezpieczny i nikt go nie
znajdzie.
- Mimo wszystko, ukrycie go jest lepsze, niż pójście z nim
do tamtych.- kontynuował żółtooki, rozglądając się po najbliższym terenie w
poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie mogliby zostawić na trochę chłopca. Rzecz
jasna, Zack dobrze wiedział, ze towarzysz ma rację. Nie wciągnąłby malca w sam
środek walki. W pewnym momencie Jack dostrzegł przy jednym z budyneczków, które
się ostały, nieduże schodki, a pod nimi trochę wolnej przestrzeni. Dobra
kryjówką do zabawy w chowanego. Nie rzucało się zbytnio w oczy, a dzieciaczek
bez problemu się tam wciśnie.
- A może tam?- zaproponował, wskazując na wcześniej
wspomniane miejsce.
- Myślisz?- dopytał białowłosy, kierując spojrzenie we
wskazane miejsce i rozważając ta propozycję.
- Obstawiam, że podczas tego zamieszania nikt się tu nie
zapuści, a w razie czego, nie jest wcale tak daleko od pola walki, więc
będziesz miał łatwy podgląd na całą sytuację.- odparł zielonowłosy, podrzucając
dość słuszne argumenty. Czerwonooki zastanawiał się jeszcze przez dłuższą
chwilę, aż w końcu westchnął cicho. Jak na zawołanie, nieduży ciężar na jego
plecach zaczął się nieco wiercić, a już po chwili zaspane oczka rozejrzały się
powoli po okolicy, zatrzymując na nowym nieznajomym z zielonymi włosami. Widząc
to nieprzytomne spojrzenie złotych oczek, Jack nie był w stanie się nie
uśmiechnąć.
- Ktoo too, wujku Zack?- spytał Noah szeptem, który rzecz
jasna i tak wszyscy usłyszeli. Po tym pytaniu białowłosy skierował swoje
spojrzenie na towarzysza, po czym uśmiechnął się i zerknął kątem oka na rudowłosego.
- Wujek Jack, ale nie musisz się go bać, on tylko wydaje się
taki straszny. Jest o wiele mniej niebezpieczny, niż wujek Matt.- odparł,
szczerząc zęby w uśmiechu.
- Eeej.- rzucił żółtooki. Jak to, on wydawał się straszny? Z
której strony?
- Noo coo? Każdy ma swój własny punkt widzenia.- rzekł
tamten.- Zdejmiesz go?- dodał. W oczach malca pojawiło się zaciekawienie,
jednak nie stawił oporu, kiedy to Jack chwycił go lekko pod pachy i ściągnął z
pleców białowłosego wujka, by zaraz postawić go na ziemi.
- Co się dzieje?- spytał Noah, patrząc z zainteresowaniem to
na jednego wujaszka, to na drugiego. Zack, wziął go za rękę i ruszyli w
kierunku miejsca, które znalazł Jack. A gdy już zatrzymali się przy owych
schodkach, zatrzymał się i przykucnął na wprost malucha.
- Posłuchaj, Noah..my z wujkiem Jack’iem musimy teraz iść,
załatwić pewną sprawę i w między czasie poszukać Twoich rodziców. Ty musisz
tutaj zostać i schować się, bo dookoła może się kręcić wielu złych panów,
jasne?- zaczął mówić białowłosy, a z każdym jego słowem mina chłopca stawała
się bardziej zrozpaczona, przez co aż jego samego coś ścisnęło w sercu. Nim się
obejrzał, chłopiec rzucił mu się na szyję i przytulił się mocno.
- Chcę iść z Tobą..- rzekł maluch, pochlipując cicho.
- Tam, gdzie idę będzie bardzo niebezpiecznie.- wyjaśnił
białowłosy, obejmując malca i gładząc dłonią jego rudą główkę.- Ale wrócę, nim
się obejrzysz.- dodał, odsuwając delikatnie od siebie chłopaczka. Widząc znów
łzy płynące po dziecinnych policzkach, uśmiechnął się łagodnie i otarł je
dłonią.
- Obiecujesz?- spytał Noah, patrzą na niego przeszklonymi
oczkami.
- Obiecuję.- rzekł białowłosy, a po chwili wyciągnął w
stronę malucha mały palec. Ten natomiast spojrzał na wyciągniętą rękę, potem
znów na twarzyczkę czerwonookiego i tak kilka razy, aż w końcu zrobił to samo,
splatając swój malutki paluszek z palcem Zack’a. Po tym geście na jego buźce od
razu pojawił się uśmiech. Po chwili wujek podniósł się na nogi, poczochrał
swego podopiecznego po główce i wyjaśnił mu, jak ma się schować. Chłopiec bez
problemów wcisnął się w pustą przestrzeń pod schodami, grzecznie zostając na
miejscu, tak, jak mu nakazano. Patrzył, jak białowłosy odsuwa się i wraca do
Jack’a, który patrząc na to wszystko z boku nawet nie próbował powstrzymać uśmiechu.
- Masz zagadki na świetnego tatusia.- rzucił, gdy
czerwonooki znalazł się przy nim. Słysząc te słowa, sam również się uśmiechnął,
po czym zerknął jeszcze w miejsce, gdzie krył się dzieciak, by po chwili ruszyć
już szybszym krokiem przed siebie.
- Załatwmy to jak najszybciej.- rzucił białowłosy, sięgając
ręką za pasek, gdzie jego skarby tylko czekały, aż zrobi z nich użytek. W
jednym momencie z jego twarzy zniknął wyraz troskliwego wujka, a zastąpiła go
chęć zabawy, a wiadomo, jaka zabawa była najlepsza, dla takich jak on. Z
kochanego tatusia zmienił się w rasowego zabijakę, a ten fakt nie umknął uwadze
zielonowłosego. No proszę, jak widać miał do czynienia z człowiekiem o wielu
twarzach. Ciekawe, czego jeszcze się o nim dowie. Sam również był już
nastawiony na trochę rozrywki, bo jednak dzień bez zabijania był dniem
straconym.
- A może małe zawody, hm?- zaproponował w pewnym momencie
żółtooki, a na jego twarzy pojawił się pewny siebie wyraz twarzy. Teraz miał
okazję się popisać na swoim polu. Białowłosy obdarzył go zainteresowanym
spojrzeniem.
- Hm..mów dalej.- rzucił, dając jasno do zrozumienia, że ta
propozycja go zaciekawiła.
- Kto załatwi więcej pachołków, wygrywa. Co Ty na to?-
kontynuował zielonowłosy. Widząc ten typowy uśmieszek na twarzy towarzysza, już
wiedział, jaka będzie odpowiedź.
- Jak na lato.- skwitował czerwonooki, dodatkowo rozochocony
przez perspektywę rywalizacji.- Skopmy im tyłki.- dodał jeszcze, narzucając
szybsze tempo. Widząc to, Jack zaśmiał się pod nosem, jednak nie zostawał w
tyle. Ostatnie ich zawody skończyły się remisem. Zobaczymy, jak będzie tym
razem.
Baaardzo mnie zainteresowało Twoje opowiadanie! Jest takie super! Opisy są cudne, rozpływam się od nich *-* xdd Czekam na kolejną część i będę zaglądać regularnie ;dd
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://morestories-wiecejhistorii.blogspot.com/
Bardzo miło mi to słyszeć :3 Cieszę się, że zyskam stałego gościa :)
Usuń